piątek, 11 maja 2012

chaotyczna mama

przeczytałam dziś w kwietniowym twoim stylu artykuł o kobiecie, która napisała książkę o języku niemowląt
pani Hogg (o ile dobrze pamiętam) radzi by nie wychowywać dzieci chaotycznie bo to się w końcu zwróci przeciwko matce...
otóż owo chaotyczne wychowywanie dziecka to to, co robię ja
czyli:
lulanie, usypianie na rękach, karmienie na żądanie, niesystematyczność, nic nie dzieje się dwa razy
pomyślałam o zgrozo, że muszę coś zmienić

i o dziwo nie musiałam nic mówić


moje cudowne dziecię samo zrozumiało, że zasypia od dziś samo bez lulania...
nie wiem skąd jaś ma zdolności telepatyczne
i jestem w szoku
zobaczymy co będzie jutro...


frencz czis

zupełnie przypadkiem postanowiłam zajść do swoich rodziców
dzień jak codzień
u moich rodziców już na dzień dobry coś było nie tak
wszystkie okna pootwierane
no ale pomyślałam, że może zrobiło się troszkę cieplej to i okna sobie otworzyli:)
wchodzę do domu...i do moich nozdrzy dociera dziwny zapach
ni to kadzidełka
ni to palony miód
jakiś tam delikatny smrodek....
z uśmiechem na twarzy pytam domowników co tu tak pachnie
a oni na to: "pachnie?" i ryknęli śmiechem
zachodzę dalej....kieruje się w stronę kuchni
zapach staje się coraz bardziej intensywny
dziwi mnie, bo nie pachnie spalenizną
co w moim przypadku jest zupełnie naturalne:)
w pewnym momencie doznaje olśnienia SER
tak to był zapach francuskiego sera
Mama wytłumaczyła mi, że tata otwiera fabryke serów i sobie nocami eksperymentuje:)
Jak na eksperyment przystało
tata odczekał, aż wszyscy pójdą spać
wyciągnął jakiś stary ser i próbował go stopić na patelni
mama w środku nocy obudziła się, bo coś jej zaczęło brzydko pachnieć
z przerażeniem pomyślała, że ma pod łózkiem zdechłego szczura...
chciała obudzić tatę, żeby pomogł jej to posprzątać i odkryła, że taty nie ma
poszukiwania doprowadziły ją do kuchni....
przywiedzeni przedziwnym smrodem domownicy zebrali się w środku nocy w kuchni
moja siostra musiała sobie pidżamę zmieniać, bo tak przesiąkła tym smrodem
brata natomiast dzień później na maturze wszystcy pytali czemu tak pachnie serem
a prawdziwy frencz czis pojawił się naprawdę
koleżanka przywiozła mi go kilka dni później z Paryża
pycha:)



naleśniki

Męża nie było tydzień w domu
postanowałam zrobić jego ulubione danie czyli naleśniki z serem
umęczyłam się jak małe chińskie dziecko w fabryce....
dodam tylko, że nawet po sobie posprzątałam, co muszę przyznać nie zdaża mi sie za często
zadowolona z siebie postanowiłam położyć się spać
ide do sypialni, kładę się i z uśmiechem spoglądam na sufit a tam............
a tam czarno
.........................
komar na komarze komara pogania.....
..........................

no bo oczywiście zapomniałam zamknąć okno....
i cały czar prysł
i cała moja robota na nic


a najgorsze jest to, że ja nawet nie mam packi na muchy:(

piątek, 27 stycznia 2012

perfekcyjna mama

po całych moich szpitalnych przebojach
nie jestem normalną matką....
jestem dobrym tatusiem
a mamusią jest tatuś
to on budzi mnie żeby nakarmic jasia
mówi mi co mam robić a czego nie:)
jejku jak dobrze że mam takiego kochanego męża mamusię
bo jakby jaś miał dwóch tatusiów to ja nie wiem coby to było

jasio

to jest dziwny przypadek
w szpitalu dostał ksywkę jasiu wędrowniczek (johny walker)
gdyż wędrował z oddziału na oddział
duży chłop (wcześniak) bo ważył aż 2,5kg, ale miał problem z oddychaniem
czasem oddychał
a czasem nie...
w końcu OIOM postanowił go już nigdzie nie wysyłać
i pozostawić u siebie póki nie wydobrzeje
dodam że jasiu był największym dzieckiem na tym oddziale
leżał koło maluszków wielkości ręki
a ja po operacji nie miałam siły do niego chodzić.....

grzybki mun

11.11.11 godzina 8.00, czyli jak na dzień wolny od pracy wybitnie wczesna!
wczoraj ugotowałam kurczaka w grzybkach mun
był przepyszny
ale już w nocy miałam problem ze spaniem
rano wcale nie było lepiej
postanowiłam po drodze na romantyczny spacer z okazji święta niepodległości
skoczyć do szpitala po środki przeczyszczające podejrzewając u siebie zatrucie pokarmowe
no bo co innego?
przesiedziałam tam sporo czasu czekając aż mnie przyjmą
w sumie to nawet myślałam żeby wracać do domu...
wreszcie mnie zaproszono do gabinetu
powiedziałam co mi dolega...dostałam tak jak ostatnio środki rozkurczowe
które mi już wcześniej nic nie dawały
czekałam godzinę żeby się znów o tym przekonać
prawie odesłano mnie do domu
no ale ponieważ moja ciąża była dość zaawansowana pani doktor wzięła mnie jeszcze na USG
mówi: wszystko z dzieckiem ok więc po co pani przyszła?
ja jej cały czas pokazuje  ze mnie boli o tu
no to od  łaski najechała na to miejsce...i
szok
już w jej oczach wyczytałam ze coś jest nie tak...
11.11.11 godzina 11 a ja się dowiaduje ze mam mięśniaka 18x15cm
i w sumie to nie wiadomo czy to mięśniak czy guz jelita.....
pięknie!
zaproponowano mi wygodny hotel w postaci łózka na patologii ciąży
i żeby było sympatyczniej kazano czekać na operacje do poniedziałku (był czwartek)
gdyż wszyscy lekarze operujący byli na urlopach...
no chyba ze zacznę się dusić to wtedy ktoś mnie potnie...
pani doktor nieśmiało powiedziała mi  że myślała że insynuuje i tak naprawdę to chciała mnie na początku wysłać do domu...
tak tak a ja myślałam  że mnie najzwyczajniej w  świecie wzdęło po grzybach.....